Wynalazki z pewnością ułatwiają nam życie, choć niejednokrotnie stały się już tak powszednim elementem naszej codzienności, że praktycznie ich nie zauważamy. Przykład? Telefon skonstruowany przez Bella. Ale dziś nie o nim będzie mowa. Odkrywca telefonu podjął się niezwykle odważnego wyzwania, próbując ratować życie prezydenta i kładąc podwaliny pod rozwój detektora metali, który obecnie jest szeroko rozpowszechniony i stosowany w świecie. Ale jak zaczęła się ta historia? Zacznijmy od początku!
Jest upalny lipcowy dzień 1881 roku. Na dworcu kolejowym w Waszyngtonie pojawia się James A. Garfield. Padają strzały. Kula oddana przez zamachowca godzi go w plecy. Prezydent upada, ale żyje. Natychmiast rozpoczyna się walka o życie głowy kraju – długa, dramatyczna i pełna tragicznych w skutkach błędów.
Opiekę nad prezydentem przejął dr Williard Bliss. Jego priorytetem było odnalezienie i usunięcie kuli, która utkwiła gdzieś w ciele Garfielda. Bardzo trudno było ją jednak zlokalizować. Bliss zaczął działać po omacku. Każdego dnia wykonywał sondę rany, wierząc, że któregoś razu uda się natrafić na pocisk. W tym samym czasie w swoim laboratorium pracuje słynny odkrywca telefonu Alexander Graham Bell. Śledząc w gazetach losy prezydenta postanowił pomóc. Wpadł na pomysł skonstruowania wynalazku, którego świat dotąd nie widział – urządzenia, wykrywającego metale w ciele.
Bell, jeszcze podczas pracy nad telefonem, zauważył, że zbliżanie elementu metalowego do aparatu wywołuje zakłócenia sygnału w słuchawce. Ten fakt stał się punktem wyjścia do skonstruowania w kilka dni wraz ze swoim asystentem i zespołem wynalazców prototypu wykrywacza metali, bazującego na tzw. równowadze indukcyjnej.
Początkowe testy były obiecujące. Bell najpierw strzelał do drewnianych desek, potem zwierzęcych tusz. Gdy detektor z powodzeniem wykrywał metalowe kule, rozpoczał testy na ludziach – weteranach wojny secesyjnej, którzy nadal mieli w ciele odłamki. Wszystko działało prawidłowo. Bell był gotowy, aby sprawdzić swój wynalazek na postrzelonym prezydencie.
26 lipca 1881 przybył do prezydenta Garfielda ze swoim nowym wynalazkiem, które miało być nadzieją na wyleczenie głowy państwa. Technika niestety zawiodła. Dźwięk w słuchawce był zakłócony, za dużo szumu, za mało czytelnych sygnałów. Do wynalazcy doszło, że problemem może być kondensator, który zamiast wzmacniać sygnał, w rzeczywistości powodował jego zakłócenia. Wrócił do laboratorium, udoskonalił urządzenie, ponownie przetestował i tym razem się udało.
1 sierpnia wrócił do Białego Domu, aby jeszcze raz podjąć się próby zlokalizowania kuli. Na przeszkodzie staje tym razem… człowiek. Doktor Bliss, który zajmował się przypadkiem prezydenta twierdził, że kula z postrzału zlokalizowana jest po prawej stronie klatki piersiowej. Bellowi nie pozostało zatem nic innego, jak kierować wykrywacz w miejsce wskazane przez lekarza. Tym samym nie udało mu się nic znaleźć.
Wynalazca podejrzewał, że sprężyny materaca mogą zakłócać działanie jego urządzenia. Prawda była jedna inna – szukał kuli w niewłaściwym miejscu. Nieudane próby lekarzy doprowadziły ostatecznie do pojawienia się infekcji i wysokiej gorączki, w wyniku której prezydenta przewieziono do szpitala w New Jersey. Lekarzom nie udało się jednak pomóc. W wyniku infekcji prezydent dostał zapalenia płuc oraz ataku serca, a w konsekwencji 19 września zmarł. Po śmierci Garfielda przeprowadzono autopsję. Okazało się, że kula znajdowała się po lewej stronie klatki piersiowej, dokładnie naprzeciwko miejsca, które wskazywał Bellowi doktor Bliss.
Wynalazek Bella zadziałał. Jednak mimo tego, że wykrywacz metalu spełnił swoje zadanie nie pomógł uratować prezydenta. Zawiódł ludzki opór, które nie był w stanie złamać nawet najlepszy wynalazek.
